Szczep "Pokolenie JP2"
hm... :D wyjazd rewelacja patrząc z perspektywy nocy przespanej we własnym łóżku :D nocleg w białymstoku, w miłosierdziu był interesujący, jadłam danie zwane 'rajgrodzkim koksem', spanie z Mońkami z pokoju, gadanie przez sen, picie bananowego soczku :D wyjazd o 5, ciężko było, 12 h w autokarze, każdy świrował, opony dymiły... następny nocleg w kalwarii, w domu pielgrzyma, przygotowywanie kolacji i widok na zachód słońca, te małe domki, pastwiska, te powietrze...to trzeba poczuć i zobaczyć. Następnego dnia ruszamy do wadowic, jemy kremówki, oglądamy kościół, potem hop siup i mkniemy na morskie oko :D ah, te Tatry... jazda serpentyną, dzikie zakręty :D morskie oko cudne, ta wędrówka :D i podrywanie każdego skauta napotkanego na drodze 'czuwaj!' 'ciufaj!' potem nocleg w Bukowinie Tarzańskiej, pięknie było, ta bacówka, widoki, spanie na podłodze pod prysznicami... wschód słońca w bukowinie...śniadanie na powietrzu..następnie jazda do zakopca, krzeptówki, krupówki...kupiłyśmy sobie z Edzią górolskie chusty, heeej! i jadłyśmy łoscypki, heej! potem karków, wawel, odwiedziny zlotu, mieliśmy fajnego przewodnika :D składnice, pierogi, taniec belgijski! nauczy się go, a co :D potem nocleg w szkole, rano wstajemy, idziemy na msze na wawelu, niesamowite wrażenie...ostanie spojrzenie na kraków i już mkniemy do domów... rewelacja!
''yyyy...mewa yyy..'
być w wadowicach i nie jeść kremówki, to tak samo jak być w opartowie i nie kąpać się na plaży, być w augustowie i nie pić augustowianki' nie pamiętam tego ostatniego.. :D
to na tyle z mojej strony!
aa, 'picie w szczawnicy, szczanie w piwnicy' :D
'dajcie mi glukozy' :D
Offline
Wyjazd baaardzo pouczający, dużo z niego wyniosłam doświadczeń,... dobrze było się spotkać ze znajomymi i przyjaciółmi, poznać ich jeszcze bardziej...
Wędrować po górach to raj dla duszy zgadzam się z panem w rękawkach, że "góry i mazury to dwa bratanki", poranek w Bukowinie wschodzące słońce zza gór... Dla takiej chwili warto było żyć! W Krakowie możliwość bycia na zlocie i apel jasnogórski mimo koncertu karaoke, zespołu Akurat i poezji śpiewanej, które nas zagłuszały. Tego nigdy nie zapomnę! Oni głośno, a my nie daliśmy się i w kręgu ręce jeszcze mocniej zaciśnięte, oni śpiew, a my taniec i śpiew. Poczucie, że mimo trudności jest mała garstka osób, nieznających się, które chcą być w tej chwili, w jednym miejscu i wyciszyć się wewnętrznie, nie myśleć o problemach. To było to
Spotkanie Anioła Stróża na swej drodze czyli dobrych ludzi, którzy nic nie mówiąc potrafili góry przenieść
a i dziękuję dla pana z BORu za ładne zdjęcie przy sprawdzaniu mego plecaka:P
Offline