Szczep "Pokolenie JP2"
Strony: 1
Administrator
Działo się niedaleko Ełku
Czesław Nalborski (ur. 22 lutego 1910 w Grajewie, zm. 28 października 1992 w Ełku) – oficer Armii Krajowej ps. "Dzik" i harcmistrz Szarych Szeregów.
Od 1924 członek harcerskiej II Drużyny Męskiej im. Tadeusza Kościuszki w Grajewie. Walczył w wojnie obronnej 1939 w szeregach Suwalskiej Brygady Kawalerii. Został wzięty do niewoli, z której uciekł w 1939. Od 1942 członek Armii Krajowej, szef wywiadu na południową część Prus Wschodnich. Organizator i aktywny uczestnik akcji likwidacji hitlerowskiego komanda śmierci zwanego "Widmem Śmierci", dokonującego masowych egzekucji na jeńcach rosyjskich, włoskich i więźniach polskich z obozu w Boguszach pod Prostkami. Dzięki akcji przeprowadzonej 31 października 1943 ocalało 300 więźniów z obozu w Boguszach przeznaczonych do likwidacji. Wykonywanie masowych egzekucji na jeńcach i więźniach obozu w Boguszach zawieszono. Prowadził także akcje sabotażowo-dywersyjne na terenie Prus Wschodnich. Został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari (1943).
Po wojnie więziony za działalność w AK i konspiracyjnym harcerstwie.
Tworzył i prowadził drużyny harcerskie w powojennym Ełku na wzór harcerstwa polski przedwrześniowej spotykając się z niechęcią władz komunistycznych. W czasach stalinowskich za wyświęcenie sztandaru drużyny w Kościele trafia do więzienia, drużyna zostaje rozwiązana.
Po śmierci Stalina organizował i prowadził społecznie kolejne drużyny harcerskie ucząc młodzież prawdziwej historii i patriotyzmu. W latach 80. odsunięty od pracy w harcerstwie za zapoznawanie młodzieży z wydawnictwami emigracyjnymi dotyczącymi prawdziwej historii.
Jedno z rond w Ełku nazwano jego imieniem
Likwidacja „widma śmierci”
1. Nadchodził koniec miesiąca października 1943 roku. Była sobota. Z samego rana wybrałem sobie piętnastu partyzantów. Byli nimi: „Saturn”, „Wawer”, „Jacek”, „Cichy”, „Rybitwa”, „Powstaniec”, „Bocian”, „Tomiks”, „Lis”, „Zawisza” i innych pięciu, których nazwisk i nie pamiętam (…)
2. Dokąd idziemy nikt z moich partyzantów nie wiedział, a na ich pytania, dokąd idziemy? - odpowiadałem „zobaczycie” i nakazywałem ostrożność i bezwzględną ciszę. Przekroczyliśmy granicę przed północą szczęśliwie, a o godzinie około dwunastej w niedzielę 31 października 1943 roku stanęliśmy w gąszczu leśnym (…)
3. Obserwowałem przejazd kolejowy i miejsce spotkania z „Dzikiem”. Wreszcie wyszedłem na ścieżkę, a raczej drogę leśną w kierunku przejazdu. Wyszedł z ukrycia i „Dzik”. Było wszystko w najlepszym porządku. „Dzika” posłałem na przód jako szperacza. Ja z oddziałem posuwałem się za nim. Przybyliśmy w pobliże miejsca zasadzki i ukryliśmy się w gąszczu leśnym. Spenetrowaliśmy otoczenie miejsca zasadzki. Słońce znikało za lasem.
4. Wystawiłem obserwatorów. „Dzik” uzbrojony na czas akcji odszedł z ubezpieczeniem szosy od strony Ełku i miał dać znać znak umówiony o nadjeżdżaniu „widma śmierci”. Oddział umiejscowiłem tuż po zachodniej stronie szosy w gęstym podszyciu leśnym, a raczej młodym lesie (…)
5. Wreszcie umówiony sygnał i warkot samochodu. Podczołgaliśmy się parę metrów do szosy i ledwie zdążyliśmy wysunąć lufy z zarośli gdy samochód pełen gestapowców znalazł się przed lufami naszej broni. Zasypaliśmy gestapowców strzałami, Kierowca został zabity już pierwszymi strzałami i samochód na małym opadającym w dół zakręcie wpadł do rowu i wywrócił się (…)
W jaki sposób znalazł się „Dzik” przy samochodzie „widma śmierci” nie zorientowałem się, (...) chwycił kanister zapasowy z benzyną, oblał Dałem sygnał do odwrotu (…)
6. Okazało się, że zdobyliśmy jeden rkm, dwa pasy, cztery karabiny, cztery pistolety „Parrabellum” siedmiostrzałowych, około siedmiuset sztuk amunicji do tych broni i osiem granatów ręcznych, a gdy wziąć pod uwagę jedenastu esesmanów - gestapowców, w tym czterech oficerów, dwie lornetki i spalony samochód polowy „widmo śmierci”, to było z czego być dumnym. To też wszyscy byliśmy dumni. Przecież to była pierwsza akcja na terytorium wroga i to jeszcze jaka akcja. Wszyscy partyzanci wiedzieli już, że byliśmy na terenie Prus Wschodnich, bo widzieli tu napisy niemieckie na drogowskazach (…)
(…) wróg w tym wypadku milczał uparcie ze znanych tylko sobie powodów i represji żadnych nie stosował wobec obcokrajowców w Prostkach jak i Polaków na terenie naszego obwodu. Jaki był powód milczenia wroga nie umiałem sobie dokładnie wytłumaczyć, a tylko przypuszczałem, że czyni to dlatego, aby rozgłos o naszej akcji nie wywołał defetyzmu wśród Niemców przygranicznych i nie zachęcił Polskich oddziałów partyzanckich, które przecież istniały we wszystkich powiatach przygranicznych, do powtórzenia takich akcji.
Źródło: Władysław Świacki „Pamiętnik przechowywany w beczce”.
Offline
Strony: 1